Thursday, May 2, 2013

Pachnący port

Nocny targ na Temple Street. Krewetki z chili i czosnkiem, małże, młoda kapusta pak choi, smażony makaron oraz bakłażan z czosnkiem...

Okazało się, że nasza M. nie może obejść się bez kotka naganiąjacego szczęście łapką i że jada krewetki tylko raz dziennie...

Razem ze wszystkimi tutaj ulegamy panice przed nową odmiana ptasiej grypy...

Wspinamy się razem z miastem w górę, by za chwilę schodzić w dół. Kluczymy w labiryncie kładek i schodów pomiędzy kolejnymi poziomami metropolii. Złorzecząc ciągniemy za sobą wózek...

Zwiedzamy Hongkong.

Monday, March 25, 2013

A na śniadanie - gofry


Ostatnio wzrosło u nas zapotrzebowanie na słodkie śniadania. Nowy członek rodziny bywa nieugięty. Szczególnie gofry cieszą się dużym powodzeniem. U Liski znalazłam przepis na gofry belgijskie - ciasto można zrobić wieczorem, a rano bez pośpiechu delektować się śniadaniem.

 

Gofry belgijskie

1 1/2 kubka (340 g) mleka
85 g masła
2 do 3 łyżek (60 g) syropu klonowego
1/4 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1/2 łyżeczki cynamonu
2 duże jajka
2 kubki (240 gram) mąki pszennej
1 1/2 łyżeczki suszonych drożdży instant

Mleko mocno podgrzałam. Przelałam do dużej miski, dodałam masło i mieszałam do momentu rozpuszczenia, następnie dodałam przyprawy (syrop, cynamon, wanilię i sól). Gdy całość lekko przestygła, dodałam jajka, mąkę i drożdże. Wymieszałam rózgą (całość bardzo ładnie się połączyła, ale Liska pisze, że ciasto może mieć grudki, także jakby co - bez paniki). Miskę przykryłam folią i pozostawiłam na godzinę do podwojenia objętości. Po tym czasie wstawiłam ciasto na noc do lodówki (ale można piec od razu). Gofry piekłam na złocisto-brązowy kolor, ok. 5 minut (czas będzie zależał od gofrownicy i ilości ciasta; moja gofrownica nie wymagała natłuszczenia). Gofry wyszły superchrupiące.

Do gofrów podałam bitą śmietanę, macerowane pomarańcze, maliny, podprażone migdały w słupkach i qater (przepis na ten syrop podawałam tutaj).

Macerowane pomarańcze

2-3 pomarańcze
2 łyżeczki cukru pudru
1 łyżeczka wody różanej

Pomarańcze wyfiletowałam, dodałam cukier, wodę różanę i wstawiłam na noc do lodówki.


Thursday, March 21, 2013

Wiosna...


Wylądował na tarasie dwa tygodnie temu, gdy termometr wskazywał 18 stopni w słońcu. Martwię się o niego. Motyle chyba nie oglądają prognozy pogody...

Wednesday, March 20, 2013

Ostatnie zimowe ciasto


Zima ma swoje uroki - śnieg, święta, kominek, grzane wino... Ale ile można! Ulepiłam już swój przydział bałwanów na ten rok. Dokarmiłam dziesiątki ptaków. Dzielnie walczyłam z łopatą odśnieżając podjazd. Dość! To już ostatnie zimowe ciasto. Czekam na truskawki.

Ciasto znalezione w pierwszym numerze KUKBUK'a. Upieczone raz, powracało wielokrotnie na nasz stół. Łatwe, szybkie i wszystkim smakuje.


 Lembas, chlebek elficki
za KUKBUK
 
Składniki:
2 jajka
2/3 szklanki brązowego cukru
100 g roztopionego masła
3 łyżki waniliowego serka homogenizowanego
1 szklanka mąki
(u mnie pół na pół zwykłej i razowej)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
1/3 szklanki wiórków kokosowych
2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej
100 g czekolady gorzkiej
garść moreli
garść orzechów włoskich
100 g orzechów laskowych
garść płatków migdałowych

Jajka ucieramy z cukrem na gładką i puszystą masę. Nie przerywając miksowania, dodajemy roztopione masło, a następnie serek homogenizowany. Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia i sodą. Składniki sypkie dodajemy do masy jajecznej w dwóch turach i łączymy za pomocą miksera. Na sam koniec do ciasta dodajemy bakalie: wiórki kokosowe, skórkę pomarańczową, posiekaną czekoladę, morele i orzechy włoskie. Łączymy z ciastem za pomocą łyżki. Ciasto przekładamy do formy keksowej, wyrównujemy łyżką, a wierzch posypujemy orzechami laskowymi i płatkami migdałowymi. Pieczemy w 180 stopniach przez około 40-50 minut. Ciasto jest gotowe, kiedy wykałaczka zanurzona w cieście po wyjęciu jest sucha.
 

Zazwyczaj przykrywam ciasto folią na ostatnie 10-15 minut pieczenia, aby orzechy nie przypiekły się za bardzo. Tak jak sugeruje KUKBUK, do ciasta pasuje nalewka, taka na przyklad domowa ratafia Mamy...

A teraz, a kysz zimo!

Wednesday, February 10, 2010

A najbardziej żałuję...

Odkąd zobaczyłam, jak Anthony Bourdain w "Bez rezerwacji" konsumuje z błogim uśmiechem na twarzy clam chowder, tak właśnie wyobrażałam sobie nasz posiłek w trakcie jazdy Hwy 1 wzdłuż kalifornijskiego wybrzeża. Niestety, rzeczywistość, a właściwie godziny otwarcia restauracji w małych amerykańskich miasteczkach, zweryfikowały moje wyobrażenia... Ponieważ do Morro Bay przyjechaliśmy po 20-tej a musieliśmy wyjechać bardzo wcześnie rano, miejsce w którym miałam się napchać rybami i owocami morza tylko sobie pooglądałam. Odjeżdżać było bardzo ciężko zważywszy na to, że kucharz już od 7 rano zaczynał gotować wyjmując z podręcznego zbiornika świeże kraby, a przed budynkiem powoli bulgotał ogromny gar z chowderem... Chociaż menu sobie sfotografowałam...

Czaru jadłodajni dodawały uchatki kalifornijskie wylegujące się na nabrzeżu tuż pod tarasem na którym stały drewniane stoły. Zgodnie orzekliśmy, iż to zapewne oczekująca na łatwy łup grupa żebracza wystawiona przez resztę bandy (wieczorem uchatek było znacznie więcej).

Może następnym razem...

Tuesday, February 2, 2010

Południowoindyjska zupa z ryżem i owocami morza



Znowu zupa i znowu z przepisu Jamiego Olivera - tym razem jednak z książki "Moje obiady". Ostatnio w ramach akcji prozdrowotnego odżywiania staram się zwiększyć ilość spożywanych przez nas zup i ryb, a to zupa z rybą, więc w sam raz. Na dodatek po indyjsku, co samo w sobie było wystarczającym argumentem do jej przyrządzenia. Jamie sugeruje wykorzystanie białej ryby lub krewetek, a w wersji bardziej ekskluzywnej - krabów. Podobno przepis pochodzi z londyńskiej sieci restauracji południowoindyjskich Rasa.

Południowoindyjska zupa z ryżem i owocami morza
na 4 porcje

5 łyżek oleju roślinnego
3 łyżki brązaowych ziaren gorczycy
garść świeżo oberwanych liści curry (kari patta)
2 łyżeczki ziaren kuminu
1 łyżeczka garam masala
1,5 łyżeczki chili w proszku
2 łyżeczki kurkumy
3 czerwone papryczki chili z usuniętymi gniazdami nasiennymi , drobno pokrojone
2 kawałki imbiru wielkości dużego kciuka, obrane i starte
2 garście ryżu basmati
6 ząbków czosnku, posiekanych
2 cebule drobno posiekane
570 ml wody
600 g ryby, filety pocięte na 5-8 cm kawałki (u mnie mintaj)
2 puszki mleczka kokosowego (2X400 ml)
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
sok z 2 limonek
garść posiekanej świeżej kolendry
dowolnie: 3 łyżki świeżo startego kokosa do posypania (ja nie miałam)

W dużym garnku rozgrzałam olej, wrzuciłam gorczycę, liście curry, kumin, garam masalę, chili i kurkumę i smażyłam przez kilka minut (trzeba uważać, żeby nie przypalić gorczycy i kuminu). Dorzuciłam świeże chili, imbir, czosnek i cebulę. Dusiłam na małym ogniu około 10 minut, aż cebula i czosnek zmiękły. Dodałam ryż i wodę. Doprowadziłam do wrzenia i gotowałam na małym ogniu przez 15 minut. Dodałam rybę i mleczko kokosowe oraz szczyptę soli. Gotowałam pod przykryciem na małym ogniu przez następne 10 minut, po czym porządnie zamieszałam, aby porozdzielać kawałki ryby. Doprawiłam solą, pieprzem i sokiem z limonki oraz dodałam połowę kolendry. Podałam posypaną kolendrą. Pycha!


Wednesday, January 20, 2010

Zupa Astoria Jamiego O.




Na serię "Jamie's America" czekałam z niecierpliwością. Akurat wróciliśmy ze Stanów, więc temat był dla nas na czasie. Miłym zaskoczeniem była emisja tej serii w Kuchnia.tv zaledwie chyba w dwa miesiące po brytyjskiej premierze. A wyobrażacie sobie moją radość kiedy pod choinką znalazłam książkę "Jamie's America" z AUTOGRAFEM (!!!) Jamiego. Trzymam ją sobie w rękach przez kilka minut każdego dnia - może spłynie na mnie przez nią trochę kulinarnego oświecenia ;)

Na pierwszy rzut poszła egipska zupa z nowojorskiej dzielnicy Astoria. Zachęciło mnie wykorzystanie w przepisie zataru. To arabska mieszanka przeważnie tymianku, oregano, majeranku, soli i prażonych ziaren sezamu. Niektóre mieszanki zawierają też sumak, kumin lub ziarna kolendry. Generalnie każda gospodyni domowa na Bliskim Wschodzie ma swój pilnie strzeżony przepis na zatar przekazywany z pokolenia na pokolenie. My odkryliśmy tę przyprawę rok temu i od tamtej pory, gdy na stole pojawiają się arabskie chlebki zaraz obok ląduje miseczka z zatarem wymieszanym z oliwą do ich maczania. Zatarem z oliwą można posmarować chlebki przed pieczeniem, można nim posypać hummus, obtoczyć w nim labneh (serek otrzymywany z odsączonego jogurtu) - możliwości jest wiele. Przyprawa ta ma podobno zbawienny wpływ na umysł i ciało (wiadomość z pewnego źródła mocno związanego z kulturą arabską), warto się więc jej bliżej przyjrzeć i zaprzyjaźnić.

Zupa Astoria Jamiego O.
porcja na 6 osób

75g kaszki bulgur (u mnie pelnoziarnisty kuskus)
1 czerwona cebula, drobno posiekana
1 czerwona papryka, drobno posiekana
1 żółta papryka, drobno posiekana
1 zielona papryka, drobno posiekana
4 ząbki czosnku, drobno posiekane
oliwa
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
2 łyżki sumaka
2 łyżki zataru
1 łyżeczka mielonego kuminu
1 łyżeczka wędzonej papryki
12 pomidorków koktailowych, przekrojonych na pół
puszka krojonych pomidorów (400g)
1.3 litra bulionu z kaczki, kury lub warzywnego
6 pszennych tortilli
garść porwanych listków mięty
ćwiartki limonki

Ugotowałam kuskus (tzn. zalałam go wrzątkiem). Do garnka z rozgrzaną oliwą wrzuciała cebulę, paprykę, czosnek, szczyptę soli oraz pieprz i podsmażałam na dużym ogniu przez 3 minuty. Następnie dodałam pozostałe przyprawy i podsmażałam jeszcze ok. 1 minuty. Dodałam bulion (u mnie drobiowy), kuskus i wszystkie pomidory. Powoli doprowadziłam do wrzenia i gotowałam na małym ogniu przez 10 minut. W tym czasie tortille posmarowałam oliwą, posypałam sumakiem oraz zatarem i wrzuciałam na kilka minut do piekarnika, aż brzegi się zrumieniły. Zupę po rozlaniu do miseczek posypałam zatarem, sumakiem i listkami mięty, no i oczywiście kolendry. Podałam z tortillami i cząstkami limonki do wyciśnięcia.