
Na pierwszy rzut poszła egipska zupa z nowojorskiej dzielnicy Astoria. Zachęciło mnie wykorzystanie w przepisie zataru. To arabska mieszanka przeważnie tymianku, oregano, majeranku, soli i prażonych ziaren sezamu. Niektóre mieszanki zawierają też sumak, kumin lub ziarna kolendry. Generalnie każda gospodyni domowa na Bliskim Wschodzie ma swój pilnie strzeżony przepis na zatar przekazywany z pokolenia na pokolenie. My odkryliśmy tę przyprawę rok temu i od tamtej pory, gdy na stole pojawiają się arabskie chlebki zaraz obok ląduje miseczka z zatarem wymieszanym z oliwą do ich maczania. Zatarem z oliwą można posmarować chlebki przed pieczeniem, można nim posypać hummus, obtoczyć w nim labneh (serek otrzymywany z odsączonego jogurtu) - możliwości jest wiele. Przyprawa ta ma podobno zbawienny wpływ na umysł i ciało (wiadomość z pewnego źródła mocno związanego z kulturą arabską), warto się więc jej bliżej przyjrzeć i zaprzyjaźnić.
Zupa Astoria Jamiego O.
porcja na 6 osób
75g kaszki bulgur (u mnie pelnoziarnisty kuskus)
1 czerwona cebula, drobno posiekana
1 czerwona papryka, drobno posiekana
1 żółta papryka, drobno posiekana
1 zielona papryka, drobno posiekana
4 ząbki czosnku, drobno posiekane
oliwa
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
2 łyżki sumaka
2 łyżki zataru
1 łyżeczka mielonego kuminu
1 łyżeczka wędzonej papryki
12 pomidorków koktailowych, przekrojonych na pół
puszka krojonych pomidorów (400g)
1.3 litra bulionu z kaczki, kury lub warzywnego
6 pszennych tortilli
garść porwanych listków mięty
ćwiartki limonki
Ugotowałam kuskus (tzn. zalałam go wrzątkiem). Do garnka z rozgrzaną oliwą wrzuciała cebulę, paprykę, czosnek, szczyptę soli oraz pieprz i podsmażałam na dużym ogniu przez 3 minuty. Następnie dodałam pozostałe przyprawy i podsmażałam jeszcze ok. 1 minuty. Dodałam bulion (u mnie drobiowy), kuskus i wszystkie pomidory. Powoli doprowadziłam do wrzenia i gotowałam na małym ogniu przez 10 minut. W tym czasie tortille posmarowałam oliwą, posypałam sumakiem oraz zatarem i wrzuciałam na kilka minut do piekarnika, aż brzegi się zrumieniły. Zupę po rozlaniu do miseczek posypałam zatarem, sumakiem i listkami mięty, no i oczywiście kolendry. Podałam z tortillami i cząstkami limonki do wyciśnięcia.
8 comments:
Ksiazka z autografem powiadasz?!? To dopiero gratka! Ja autograf mam tylko jeden niestety i zupelnie z niezwiazanego z kulinariami swiata ;) a mianowicie Paulo Coelho (i pilnuje ksiazki jak oka w glowie ;)).
A tytulowa zupa brzmi faktycznie pysznie. Przyznam, ze i ja zatar bardzo polubilam, cieszy mnie wiec, ze bede miala kolejna okazje by go uzyc :)
Pozdrawiam serdecznie!
Autograf? ALe fajnie! Zazdroszczę książki i autografu - niezmiernie!
I bardzo się cieszę, że pokazałaś akurat tę zupę. Tak się składa, ze mam całą torebeczkę zaataru przywiezioną prosto z Izraela :) DOtychczas nic z nim nie robiłąm, wiec radocha podwójna. Zapisuję zupę i zrobię niechybnie. A czy sumak jest do kupienia w zwykłym markecie?
pozdrowienia!
Ależ mi tutaj pachnie! Chętnie bym powiosłowała w niej łyżką ;)
Lubimy się z takimi zupkami, oj lubimy. A i pięknie u Ciebie, będę zaglądać częściej :)
Wspaniały przepis! Mam i ja tą przyprawę od Basi i tak mi jej szkoda zacząć używać...
Ale zupa jest naprawdę kusząca!
Dziękuję za podzielenie się przepisem :)
Beo, to mój też jedyny autograf :( Taka mała rzecz a cieszy...
Aniu, sumak kupowałam u Palestyńczyków w delikatesach z produktami arabskimi. Myślę, że może być trudno w zwykłym sklepie. Jamie pisze, że jak ma się obie przyprawy, to fajnie, ale brak jednej z nich nie powinnien odwodzić od ugotowania tej zupy. Sumak jest kwaśny i ma za zadanie nadać takiego cytrynowego smaku, także myślę że dodanie soku z limonki powinno wystarczyć.
Zemfiroczko, warto ;)
Tilianaro, będzie mi bardzo miło. Dziękuję!
Polko, ja do tej pory używałam zataru tylko do posypywania różnych rzeczy i z oliwą do maczania chlebków. Tutaj pierwszy raz spotkałam się z taką propozycją przyprawienia i zainteresowało mnie jak to będzie smakować. Szkoda czasami otworzyć szczególną przyprawę - też mam takie torebeczki :) Jeżeli jednak dobrze wnioskuję, w razie czego, nie będziesz miała kłopotu z dostaniem zataru u siebie - "u nas" jest na kilogramy i za grosze w sklepach arabskich.
Musze przyznac, ze z pewna doza sceptycyzmu podeszlam do tej ksiazki i najzwyczajniej w swiecie spisalam z pozyczonej kilka przepisow. Tez uzpy kompletnie nie pamietam i zastanawiam sie, jak moglam przeoczyc?
No nie! Autograf!! Zazdroszczę!
Post a Comment