Wednesday, May 20, 2009

Wenezuela

Wróciliśmy. Cali i zdrowi - wbrew czarnym proroctwom niektórych ;) Nasze pierwsze spotkanie z Ameryką Południową. Udane.

Wenezuela zachwyca przyrodą i właśnie takich wrażeń szuka większość odwiedzających ją turystów. Canaima z najwyższym wodospadem świata Salto del Angel, niesamowite tepui z endemiczną fauną i florą, delta Orinoko kusząca nieziemską zielenią, tysiącami ptaków i domami na palach Indian Warao, Los Llanos, gdzie można zapolować na anakondę, postrzępione szczyty Andów oraz karaibskie plaże i archipelagi wysepek, jak rajskie Los Roques - a to tylko część atrakcji... Trudno wybrać - zwłaszcza, gdy tak jak my, ma się do dyspozycji tylko kilkanaście dni.

Co oprócz przyrody? Przede wszystkim stare amerykańskie samochody, jakby przeniesione z filmów z lat 60 i 70-tych. Choć stare, wciąż drogie i nie tracą na wartości - jak się dowiedzieliśmy, na nowe są zapisy i wieloletnie kolejki, więc leciwe krążowniki szos trzymają cenę. A że dużo palą? Wenezuelczykom cena paliwa nie spędza snu z powiek - mają najtańszą benzynę na świecie - za 1 dolara można zatankować ok. 60 litrów! Tania ropa ma dodatkowy "skutek uboczny" - tani prąd. W związku z tym światło nigdy nie gaśnie! Powszechnym widokiem są żarówki porozwieszane w ogrodach palące się w środku dnia.

Czuć unoszący się nad krajem duch socjalizmu i Chaveza. Wszędobylskie plakaty "Chavez si". Wywołujące uczucie lekkiego niepokoju hasła: "Partia, socjalizm lub śmierć"... Nie brakuje absurdów w postaci sztucznego kursu dolara, który skutecznie zatruwa życie i miejscowym i turystom. Każdy zaczyna swoją wizytę w tym kraju złamaniem prawa i wymianą pieniędzy na czarnym rynku.

Czym byliśmy zawiedzeni? Wenezuelską kuchnią. Ale o tym później.

2 comments:

Natalia Zimniewicz said...

Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !

Karolina Zarębska said...

Ładnie to wygląda.