Thursday, November 26, 2009

Mumbai


Mam tam swoją ulubioną knajpkę na rogu - Lalit. Tam jedliśmy indyjskie śniadania, najlepszą w okolicy masala dosę lub pav bhaji. I piekarnię, gdy na śniadanie mieliśmy ochotę zjeść zwykły chleb z masłem. Znam po imieniu wszystkich taksówkarzy, którzy stali na naszej ulicy - od miesięcy nie mają już szans na oszukiwanie nas na kursie. Gdy szłam po wodę do tego samego sklepiku co zwykle, pozdrawiał mnie zaprzyjaźniony żebrak.


Dokładnie rok temu, 26 listopada, z przerażeniem obserwowaliśmy realcję w tv. Palący się hotel Taj Mahal - symbol i duma miasta. Pod hotelowymi oknami spacerowaliśmy wieczorami, próbując złapać odrobinę świeżego powietrza znad zatoki. Pokazano kawiarnię z rozbitymi od strzałów oknami, poprzewracanymi stolikami, zakrwawioną podłogą. To Leopold's Cafe - tu chodziliśmy na najlepsze mango lassi. Strzały w Victoria Terminus - przez pół roku mieszkaliśmy 300 metrów dalej... Miasto, w którym nigdy nawet przez chwilę się nie bałam, nie odczuwałam zagrożenia, zmieniało się na moich oczach. Zmieniało się w oczach "Zachodu"...

Indie od lat borykają się z problemem terroryzmu. Muzułmanie, hinduiści, chrześcijanie, sikhowie, bojówki maoistyczne Naxalite - to mieszanka, która prędzej czy później zaiskrzy i wybuchnie. Do tego problemy terytorialne - Jammu i Kaszmir - stany, do których prawa roszczą sobie i Indie, i Pakistan. Od 1994 roku w Indiach w wyniku działania organizacji terrorystycznych zginęło około 60 000 ludzi. Zamach w Bombaju był jednak inny - urządzono polowanie na obywateli brytyjskich i amerykańskich. Zaatakowano w Colabie - dzielnicy turystycznej. Zmuszono stacje telewizyjne na zachodzie do przerwania transmisji, a nie tylko do puszczenia informacji o setkach zabitych małymi literami na pasku...

Terroryści zmieniają nasz sposób postrzegania świata. Bronię się przed tym. A jednak zawiadamiam służby lotniska, że "tam pod krzesłem leży samotna torba"... Czasem podejrzliwie patrzę na ludzi... A ostatnio, gdy na korytarzu naszego bloku zobaczyłam leżącą butelkę z dziwnie wyglądającym gęstym płynem, podeszłam, aby sprawdzić, czy nie jest okręcona kablami...

Wednesday, November 11, 2009

Orzechowe paczuszki, czyli wariacja na temat baklawy


Aromat wody różanej oraz kwiatu pomarańczy wracał do mnie słodkim wspomnieniem odkąd znajoma specjalistka od kuchni libańskiej zaprosiła nas na niedzielny obiad i uraczyła na deser arabskimi naleśnikami zwanymi katajef. Malutkie naleśniki zwinięte w rożki, nadziane asztą, udekorowane odrobiną konfitury pomarańczowej i polane aromatycznym syropem - mniam. Przewertowałam "Kuchnię Arabską" May Bsisu. Woda różana i z kwiatu pomarańczy, ciasto filo oraz duuużo orzechów - baklawa, to było to! Tylko kto a) wykona, b) zje i c) przeżyje zjedzenie całej blachy w dwie osoby? Postanowiłam poeksperymentować.

Orzechowe paczuszki
czyli wariacja na temat baklawy

ilość składników zależy od liczby osób i pożądanej ilości paczuszek

kilka arkuszy ciasta filo
posiekane mieszane orzechy - włoskie, pecan, niesolone pistacje
kilka łyżek roztopionego masła
woda z kwiatu pomarańczy
cukier

Ciasto pokroiłam na kwadraty o boku ok. 15 cm (nie trzeba być dokładnym, chodzi o to by po wyłożeniu ciastem foremki wystawało ono trochę ponad brzeg), każdy posmarowałam roztopionym masłem i poukładałam na sobie w rozetę (4-5 kwadratów na paczuszkę). Kokilki (można użyć blachy do muffinek) wyłożyłam tak przygotowanym ciastem. Wymieszałam orzechy z łyżką roztopionego masła, łyżeczką wody z kwiatu pomarańczy i łyżeczką cukru. Napełniłam nadzieniem kokilki. Piekłam w temperaturze 180 stopni, aż ciasto ładnie zbrązowiało.

Paczuszki jedliśmy na ciepło. Do każdej dołożyłam łyżkę jogurtu greckiego i polałam syropem qater.

Qater
aromatyczny arabski syrop
przepis podaję za "Kuchnią arabską" May S. Bsisu 

"przepis na 2,5 szklanki

3 szklanki cukru
1/4 łyżeczki świeżego soku z cytryny
1 łyżeczka wody różanej
1 łyżeczka wody pomarańczowej

Wlej do garnka 1,5 szklanki wody, wsyp 3 szklanki cukru i zagotuj na dużym ogniu, mieszając, aż cukier się rozpuści. Gotuj 3 minuty. Zmniejsz ogień do średniego, dolej sok z cytryny, zamieszaj i gotuj 10 minut. Zdejmij rondel z ognia, dolej wodę różaną i wodę pomarańczową, zamieszaj. Odstaw, żeby syrop wystygł.

Jeśli chodzi o stosowanie syropu, obowiązuje jedna ogólna reguła: jeśli do deseru na gorąco, podajemy zimny qater i odwrotnie - do zimnego deseru, qater powinien być gorący."

Od siebie dodam, że trzeba uważać z czasem gotowania - jedną porcję skarmelizowałam :) Ja dodałam trochę więcej wody różanej i pomarańczowej.


Tuesday, November 10, 2009

Kurczak satay z sałatką z zielonego mango



Jedno z naszych ulubionych dań. Przyrządzone specjalnie na Orzechowy Tydzień. Może nie od razu kojarzy się wszystkim z orzechami, zwłaszcza że jesienne wieczory i bliskość Świąt wiodą nasze myśli ku orzechom włoskim i laskowym zatopionym w pysznych ciastach, a jednak - moim zdaniem - to danie na wskroś orzechowe. Są tutaj orzeszki ziemne w klasycznej postaci, przerobione na masło również,  a i mleczko kokosowe też jest przecież pochodną orzecha... Myślę, że zaliczone ;)

Kurczak satay

piersi z kurczaka (u mnie na dwie osoby była jedna podwójna)

składniki marynaty:
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka miodu
1 łyżeczka kurkumy
1-2 łyżeczki kuminu
1-2 łyżeczki mielonej kolendry
ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
1-2 cm startego imbiru
sok z jednej limonki
łyżka oleju roślinnego

składniki sosu:
5 łyżek masła z orzeszków ziemnych z kawałkami orzechów (crunchy) lub gładkie plus garść posiekanych niesolonych fistaszków
1-1,5 łyżeczki czerwonej pasty curry
120 - 150 ml mleczka kokosowego
2 łyżeczki brązowego cukru 
sok z połowy limonki
łyżka sosu sojowego
łyżka sosu rybnego
garść posiekanej natki kolendry

Pocięłam pierś kurczaka w długie, cienkie paski. Wymieszałam składniki marynaty. Kurczak marynował się dwie godziny (można zostawić go na noc).
Wszystkie składniki sosu (oprócz kolendry) umieściłam w rondlu i powoli podgrzewałam, aż wszystko się połączyło i zaczęło bulgotać. My lubimy sos nie aż tak gęsty, więc dolałam jeszcze pół szklanki wody.
Kawałki kurczaka nadziałam na patyczki do szaszłyków i upiekłam na elektrycznym grillu. Oczywiście można je wrzucić pod grilla w piekarniku lub na patelnię grillową (wtedy najlepiej namoczyć wcześniej patyczki, żeby się nie zapaliły). Szaszłyki serwujemy z sosem posypanym kolendrą.

W tzw. międzyczasie przygotowałam sałatkę z zielonego mango. Bazowałam na przepisie na tajską sałatkę z papai.

Sałatka z zielonego mango

zielone mango pokrojone w zapałkę 
1-2 czerwone chili
ząbek czosnku
garść groszku cukrowego
kilka pomidorków koktailowych
garść niesolonych orzeszków ziemnych
2 łyżki sosu rybnego
sok z jednej limonki
łyżka cukru

W moździerzu roztarłam chili z czosnkiem, dodałam sos rybny, sok z limonki oraz cukier, wymieszałam, aby uzyskać sos. Dodałam resztę składników i wymieszałam, jednocześnie lekko całość ugniatając. Posypałam kolendrą. Sałatka świetnie komponuje się z szaszłykami.


Monday, November 9, 2009

Bresaola z rukolą

Dzisiejszy lunch. Szybki. Smaczny. Włoski.

Bresaola z rukolą

kilka plastrów bresaoli
garść lub dwie rukoli
dobrej jakości oliwa z pierwszego tłoczenia
parmezan lub grana padano
sól, czarny pieprz
cytryna

W misce wymieszałam rukolę z łyżką oliwy, odrobiną soli i pieprzu. Wyłożyłam na talerz. Na rukoli ułożyłam plastry bresaoli, lekko polałam oliwą, posypałam świeżo startym serem, doprawiałam pieprzem. Tuż przed jedzeniem skropiłam sokiem z cytryny. Smacznego!

Wednesday, November 4, 2009

Under the big blue sky

5000 kilometrów, 5 stanów, 9 dni... Niewyobrażalna przestrzeń, oszałamiająca przyroda. Samochód, który stał się naszym małym domem. Miasta i miasteczka migające za jego oknami. Codziennie inny motel, ale jakże znany z obrazów z tv. Przełamywanie i potwierdzanie stereotypów. Stany...



Tuesday, November 3, 2009

Łosoś teriyaki z makaronem udon



Szyld restauracji Wagamama na lotnisku Heathrow przyciągał nas jak magnes. Tak, zdecydowanie, nasze kubki smakowe potrzebowały odmiany - czegoś ostrego, azjatyckiego. Podczas rozpływania się w zachywtach nad ginger chicken udon, doznałam olśnienia - przecież mamy książkę "Ways with noodles" Hugo Arnolda - zatem nic nie stoi na przeszkodzie, aby odtworzyć smaki Wagamamy w domu. Przyznam się szczerze, że do tej pory książka ta leżała sobie trochę zapomniana - w przepisach przerażała mnie ilość składników, których nie miałam i które wydawały mi się nie do zdobycia. Gdy wróciłam do niej teraz, okazało się, że większość składników dawno już mam, a inne bez trudu dostałam w japońskim sklepie :) Wypróbowałam już kilka przepisów z tej książki i jestem zachwycona - dania są pyszne, swieże, lekkie i naszym zdaniem dobrze wyważone smakowo (chociaż czasami lekko je podkręcam zwiększając ilości przypraw). Dodam, że największym moim odkryciem dzięki tej książce stał się mirin. 

Łosoś teriyaki z makaronem udon
dla 2 osób 

2 filety z łososia
3 łyżki sosu sojowego
3 łyżki mirinu
150 g makaronu udon
1 czerwone chilli, drobno posiekane
2 dymki, posiekane
garść liści młodego szpinaku (ja nie miałam)
garść posiekanej kolendry
1 łyżka oleju roślinnego
2 łyżeczki uprażonych ziaren sezamu
1 limonka
słodki sos chilli (u mnie z butelki)

na dressing 
2 łyżeczki oleju sezamowego 
2 łyżeczki ciemnego sosu sojowego
sok z jednej limonki

W płaskiej misce wymieszałam mirin z sosem sojowym, dodałam łososia i dokładnie pokryłam go marynatą. Łosoś marynował się przez noc w lodówce. Jeżeli nie ma aż tyle czasu, wystarczą 2 godziny.

Ugotowałam udon według przepisu na opakowaniu (mój był świeży, więc wystarczyły mu 2-3 minuty) i odsączyłam. W dużej misce wymieszałam składniki dressingu, dodałam makaron i dokładnie wymieszałam. Następnie dodałam chilli, dymkę, kolendrę, wymieszałam i wyłożyłam makaron na dwa talerze.

Na patelni rozgrzałam olej. Wyjęłam łososia z marynaty i doprawiałam solą oraz pieprzem. Smażyłam przez około 6 minut, zaczynając od strony ze skórką i przewracająć co 2 minuty, aż skórka stała się chrupiąca. Wyłożyłam łososia na makaron i posypałam ziarnami sezamu, obok spoczęła ćwiartka limonki a w miseczce obok słodki sos chilli (do maczania lub polewania :) ). Pycha!